Przejdź do głównej zawartości

Pizza z oliwą

Po niedawnej wizycie w Krakowie i odkryciu zupełnie nowego smaku pizzy z oliwą zamiast ciężkiego sosu czosnkowego czy ketchupu postanowiłem trochę zgłębić temat. Mówią, że apetyt rośnie w miarę jedzenia i rzeczywiście coś w tym jest :) Mam świadomość, że mojej pizzy sporo brakuje jeszcze do perfekcji, ale jest to zdecydowanie jedna z najlepszych pizz jaką przygotowałem.
Pizza pochodzi z Włoch i jest przygotowywana na cienkim cieście. Piecze się ją w piecach w których temperatura dochodzi do 400 stopni. Najbardziej popularną i najprostszą wersją pizzy jest margherita.
Pomidory, ser mozzarella i bazylia 
reprezentują narodowe barwy Włoch. 
W Polsce najbardziej popularna jest zamerykanizowana wersja pizzy na grubym cieście na którą wrzuca się wszystko, co popadnie. Wychodzi z tego raczej mokra i ciężka zapiekanka, która niewiele ma wspólnego z dobrym smakiem pizzy.

Zaczynamy od sosu pomidorowego:

1 puszka pomidorów (w sezonie pomidory świeże - 4 szt.),
0,5 cebuli,
1 ząbek czosnku,
sól pieprz, 
tymianek, oregano, bazylia,
oliwa z oliwek,

Rozgrzewamy oliwę, dodajemy posiekany czosnek, po chwili drobno posiekaną cebulę. Następnie dodajemy pomidory. Gotujemy bez przykrycia ok 20 min., aby woda odparowała. Przyprawiamy solą, pieprzem, tymiankiem, oregano i bazylią.

Ciasto na pizzę:
0,5 kg. mąki pszennej,
300 ml ciepłej wody (ok. 40 stopni),
25 g. drożdży świeżych (lub 7 g. suszonych),
płaska łyżeczka soli morskiej,
łyżeczka cukru pudru,
oliwa z oliwek,

W ciepłej wodzie rozpuścić cukier, dodać drożdże, wymieszać i odstawić na kilka minut. W dużej misce wymieszać mąkę z solą i dodać roztwór z drożdży. Wszystko dokładnie wymieszać łyżką. Dodać 2 łyżki oliwy z oliwek i można zacząć wyrabiać ciasto drożdżowe ręką przez ok 15 min. Wyrobione ciasto odstawić w ciepłe miejsce na pół godzinki. Następnie podzielić na 3 lub 4 części - w zależności od tego jak jakiej grubości chcemy mieć pizzę.
Niestety nie jestem szczęśliwym posiadaczem kamienia do pizzy, który wchłania wilgoć, ale mam na to sposób: na papier do pieczenia daję trochę oliwy, rozsmarowuję i kładę na to ciasto. Wałkuję tak cienko jak się da, wszędzie równomiernie. Trzeba sobie jakoś radzić :)
Na pizzę nakładamy sos pomidorowy i swoje ulubione składniki. Ja dałem mozzarellę na jedną pizzę a na drugą dorzuciłem jeszcze szynkę.
Pizza to nie jest śmietnik.
Nie wrzucajmy na nią wszystkiego, 
co akurat mamy w lodówce.
Powinny znajdować się na niej 3-4 składniki. Pizzę wkładamy z papierem do pieczenia na rozgrzaną blachę. Piec w rozgrzanym na maksa piekarniku (250 stopni) przez kilka minut. Nie otwierać drzwiczek piekarnika. Pizza jest gotowa jak mozzarella się zapiecze a boki zaczną się przypiekać.
Pizzę podawać z oliwą z oliwek. Ja dodałem jeszcze kiełki z rzodkiewki, bo stały akurat na parapecie.




Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Metamorfoza doniczki

Ile ja się naczytałem o tym w jaki sposób pomalować plastik... Wszystkie fora internetowe były moje! Ilu ludzi tyle pomysłów! Zadowalającej metody nie znalazłem. Wybawcą stał się dla mnie jeden z uczestników forum, który krótko podsumował całą dyskusję dotyczącą malowania plastiku: ..To je Plastik tego nie pomalujesz" I tym sposobem nawet nie spróbowałem  podjąć się zadania.  Po prostu facet mnie przekonał :) Polać mu! Nie odpuściłem sobie jednak całkowicie. Doniczka przeszła małą metamorfozę :) Potrzebna jest taśma izolacyjna, nożyczki i kilka minut czasu. Poniżej zdjęcia doniczki przed i po zmianie.

Magnesy na lodówkę

Pierwszy magnes z myślą ich zbierania kupiliśmy na wakacjach w Darłówku w 2012 roku. Do tej pory uzbieraliśmy ich 13. Większość pochodzi znad polskiego morza. Jest Darłówko, Łeba, Trzęsacz, Niechorze, Rewal, Dźwirzyno, Kołobrzeg, Ustronie Morskie i Gąski. Są magnesy z Pragi oraz z gór. Przed 2012 rokiem z wycieczek przywoziliśmy Aniołki, jednak nie był to chyba do końca trafiony pomysł. Anioł z piernika kupiony w Toruniu zmiękł i w konsekwencji odpadło mu ucho. Podobny los spotkał krakowskiego Anioła z masy solnej. Chyba pochłonął za dużo wilgoci. Coś innego musi nieść nam szczęście. Anioły nie są nam pisane :)

Czarnogóra - Budva

 George Bayron napisał kiedyś, że: „Gdy rodziła się nasza planeta, zdarzyło się na wybrzeżu Montenegro najpiękniejsze spotkanie ziemi i morza” Przyznać muszę, że trudno się z nim nie zgodzić . Czarnogóra oczarowała mnie całkowicie. Nie wiem czy to zasługa pogody, wakacji, urlopu czy wina :) Góry, wspaniała przyroda, piękne plaże z krystalicznym morzem i wiele miejsc wartych zobaczenia. Państwo jest wielkości województwa mazowieckiego. Udało się jednak "upchnąć" tu wszystko, co jest człowiekowi potrzebne do szczęścia w kwestii zapierających dech w piersiach widoków. Spotkanie z Czarnogórą rozpoczęliśmy od zwiedzenia Budvy - najbogatszego i tym samym najdroższego miasta.  Zanim weszliśmy do Starego Miasta przespacerowaliśmy się portem w którym mijaliśmy przydrożne stragany, wodne taksówki oraz robiące wrażenie prywatne jachty.