Przejdź do głównej zawartości

Toruń na weekend z dzieckiem

O tym, że Toruń kręci nie mam zamiaru nikogo przekonywać. Mnie Toruń wkręcił całkowicie.
To nasza druga wizyta w tym mieście. Pierwsza z dzieckiem. Sześć lat temu byliśmy w Toruniu również na weekend. Ilość i różnorodność atrakcji sprawia, że za każdym razem miasto można odkrywać na nowo. Trzeba mieć oczy na około głowy, aby dostrzec ukryte Anioły, rycerzy, koty czy smoka, który przed laty ponoć był widziany w mieście. Wbity wzrok w chodnik z pewnością nie jest niewykazany.
Trochę żałuję, że moje rodzinne miasto nie ma tak bogatej i ciekawej historii, tylu zabytków, miejsc w których można się zakochać. Nie można mieć w życiu wszystkiego. Smutno by było chyba mieć wszystko. Nie wiem.







Zwiedzanie miasta rozpoczęliśmy od karmienia słonecznikiem gołębi na Rynku Nowomiejskim.
Następnie żelazny punkt - pomnik Kopernika i... osła. Rzeźba została odsłonięta na pamiątkę pręgierza, który stał dawno temu w centrum miasta.
Chwilę posiedzieliśmy pod pomnikiem i udaliśmy się do Domu Legend ToruńskichFajne miejsce, jednak nie powala na kolana i z pewnością niczego  nikomu nie urwie. Poznaliśmy legendy dotyczące miasta, dowiedzieliśmy się czym zajmował się flisak i dlaczego Krzywa Wieża jest krzywa. Janek nie czuł się najlepiej, więc konieczna była dłuższa przerwa. Na drzemkę i pierniki.

Pod wieczór wyszliśmy na starówkę. Pogoda jednak nie dopisała i musieliśmy schować się pod jednym z parasoli przy pomniku psa Filutka. Na szczęście długo nie padało. Poszliśmy zobaczyć pomnik Flisaka i policzyć ile towarzyszy mu żab.


Następnie wdrapaliśmy się na wieżę Ratusza z którego roztacza się naprawdę piękny widok na miasto.











Poszliśmy pod Krzywą Wieżę zrobić test prawości - nie wyszedł niestety :) Obejrzeliśmy spichlerze, ulicę Ciasną i Podchmurną.










Drugi dzień rozpoczęliśmy wcześnie rano. Taki Toruń lubię najbardziej. Warto wstać wcześniej i pospacerować pustymi ulicami. Miasto wygląda wtedy zupełnie inaczej. Jankowi najbardziej spodobał się pomnik psa Filutka. Ponoć jak pogłaska się jego ogon i pomyśli życzenie, wówczas się ono się spełni. Zobaczymy :)




Wybiła 9:00 i mogliśmy udać się na śniadanie do baru Małgośka jako pierwsi klienci :)
Krótki odpoczynek i wizyta w sklepie Lego (pierwsza rzecz jaką zauważył Janek jak wyszliśmy zwiedzać miasto).
Następnie kierunek Planetarium i film ,,Niezwykła Podróż" w technologii 360 D. Film dla dzieci od 4 lat, ale na mnie zrobił duże wrażenie.
Po obiedzie Janek zamienił się w przewodnika po ruinach Zamku Krzyżackiego.





Ostatnim punktem wycieczki było Muzeum Żywego Piernika. Miejsce, które ma swój urok. Pod kierunkiem Wiedźmy korzennej i Mistrza Bartłomieja poznaliśmy tajniki sztuki piernikowej i średniowieczne receptury, przygotowaliśmy własne pierniki, które zostały wypieczone i dane nam na pamiątkę. 




Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Metamorfoza doniczki

Ile ja się naczytałem o tym w jaki sposób pomalować plastik... Wszystkie fora internetowe były moje! Ilu ludzi tyle pomysłów! Zadowalającej metody nie znalazłem. Wybawcą stał się dla mnie jeden z uczestników forum, który krótko podsumował całą dyskusję dotyczącą malowania plastiku: ..To je Plastik tego nie pomalujesz" I tym sposobem nawet nie spróbowałem  podjąć się zadania.  Po prostu facet mnie przekonał :) Polać mu! Nie odpuściłem sobie jednak całkowicie. Doniczka przeszła małą metamorfozę :) Potrzebna jest taśma izolacyjna, nożyczki i kilka minut czasu. Poniżej zdjęcia doniczki przed i po zmianie.

Magnesy na lodówkę

Pierwszy magnes z myślą ich zbierania kupiliśmy na wakacjach w Darłówku w 2012 roku. Do tej pory uzbieraliśmy ich 13. Większość pochodzi znad polskiego morza. Jest Darłówko, Łeba, Trzęsacz, Niechorze, Rewal, Dźwirzyno, Kołobrzeg, Ustronie Morskie i Gąski. Są magnesy z Pragi oraz z gór. Przed 2012 rokiem z wycieczek przywoziliśmy Aniołki, jednak nie był to chyba do końca trafiony pomysł. Anioł z piernika kupiony w Toruniu zmiękł i w konsekwencji odpadło mu ucho. Podobny los spotkał krakowskiego Anioła z masy solnej. Chyba pochłonął za dużo wilgoci. Coś innego musi nieść nam szczęście. Anioły nie są nam pisane :)

Czarnogóra - Budva

 George Bayron napisał kiedyś, że: „Gdy rodziła się nasza planeta, zdarzyło się na wybrzeżu Montenegro najpiękniejsze spotkanie ziemi i morza” Przyznać muszę, że trudno się z nim nie zgodzić . Czarnogóra oczarowała mnie całkowicie. Nie wiem czy to zasługa pogody, wakacji, urlopu czy wina :) Góry, wspaniała przyroda, piękne plaże z krystalicznym morzem i wiele miejsc wartych zobaczenia. Państwo jest wielkości województwa mazowieckiego. Udało się jednak "upchnąć" tu wszystko, co jest człowiekowi potrzebne do szczęścia w kwestii zapierających dech w piersiach widoków. Spotkanie z Czarnogórą rozpoczęliśmy od zwiedzenia Budvy - najbogatszego i tym samym najdroższego miasta.  Zanim weszliśmy do Starego Miasta przespacerowaliśmy się portem w którym mijaliśmy przydrożne stragany, wodne taksówki oraz robiące wrażenie prywatne jachty.