Przejdź do głównej zawartości

Nic nie muszę

W rzeczywistości, w której wszystko powinno być zrobione "na wczoraj" dobrze jest czasami pozwolić sobie nic nie musieć. Chociaż na chwilę zwolnić, nie patrzeć na zegarek, wyciszyć telefon, uspokoić myśli. Być nieosiągalnym dla świata. Cieszyć się tym, co jest tu i teraz. Poczuć to, co nas otacza, co jest nam dane na ten moment. Spędzać czas razem. W takie dni nawet guma złapana w kole rowerowym nie irytuje.
Niestety w dorosłym życiu coraz mniej jest takich momentów, bo przecież w codziennym pośpiechu zawsze jest coś niecierpiącego zwłoki do zrobienia - zakupy, pranie, gotowanie, sprzątanie, mniej lub bardziej ważne sprawy, telefony, spotkania, zobowiązania. Czy jak zrobimy weekendowe zakupy w zatłoczonym centrum handlowym, to będziemy szczęśliwsi? Raczej nie. Ja z pewnością nie będę z tego powodu szczęśliwy. I co najważniejsze - nie będę miał świadomości fajnie spędzonego czasu. Mogę mieć pustą lodówkę, niewyprane spodnie, zjeść na obiad kanapki, mogę mieć brudną podłogę w mieszkaniu... 
Odkładam "na później" wszystko co muszę. Pozwalam sobie nic nie musieć, chociaż przez chwilę, przez jeden dzień.


Leniwy, spokojny i niezwykle upalny lipcowy dzień. 
Wycieczka rowerowa nad jezioro za miasto.













Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Metamorfoza doniczki

Ile ja się naczytałem o tym w jaki sposób pomalować plastik... Wszystkie fora internetowe były moje! Ilu ludzi tyle pomysłów! Zadowalającej metody nie znalazłem. Wybawcą stał się dla mnie jeden z uczestników forum, który krótko podsumował całą dyskusję dotyczącą malowania plastiku: ..To je Plastik tego nie pomalujesz" I tym sposobem nawet nie spróbowałem  podjąć się zadania.  Po prostu facet mnie przekonał :) Polać mu! Nie odpuściłem sobie jednak całkowicie. Doniczka przeszła małą metamorfozę :) Potrzebna jest taśma izolacyjna, nożyczki i kilka minut czasu. Poniżej zdjęcia doniczki przed i po zmianie.

Magnesy na lodówkę

Pierwszy magnes z myślą ich zbierania kupiliśmy na wakacjach w Darłówku w 2012 roku. Do tej pory uzbieraliśmy ich 13. Większość pochodzi znad polskiego morza. Jest Darłówko, Łeba, Trzęsacz, Niechorze, Rewal, Dźwirzyno, Kołobrzeg, Ustronie Morskie i Gąski. Są magnesy z Pragi oraz z gór. Przed 2012 rokiem z wycieczek przywoziliśmy Aniołki, jednak nie był to chyba do końca trafiony pomysł. Anioł z piernika kupiony w Toruniu zmiękł i w konsekwencji odpadło mu ucho. Podobny los spotkał krakowskiego Anioła z masy solnej. Chyba pochłonął za dużo wilgoci. Coś innego musi nieść nam szczęście. Anioły nie są nam pisane :)

Czarnogóra - Budva

 George Bayron napisał kiedyś, że: „Gdy rodziła się nasza planeta, zdarzyło się na wybrzeżu Montenegro najpiękniejsze spotkanie ziemi i morza” Przyznać muszę, że trudno się z nim nie zgodzić . Czarnogóra oczarowała mnie całkowicie. Nie wiem czy to zasługa pogody, wakacji, urlopu czy wina :) Góry, wspaniała przyroda, piękne plaże z krystalicznym morzem i wiele miejsc wartych zobaczenia. Państwo jest wielkości województwa mazowieckiego. Udało się jednak "upchnąć" tu wszystko, co jest człowiekowi potrzebne do szczęścia w kwestii zapierających dech w piersiach widoków. Spotkanie z Czarnogórą rozpoczęliśmy od zwiedzenia Budvy - najbogatszego i tym samym najdroższego miasta.  Zanim weszliśmy do Starego Miasta przespacerowaliśmy się portem w którym mijaliśmy przydrożne stragany, wodne taksówki oraz robiące wrażenie prywatne jachty.